Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 31 października 2011

Dziś również byliśmy w parku,trochę krócej niż wczoraj,bynajmniej tak mi si wydaje :D Czas na spacerku leci tak szybko że nim człowiek się zorientuje a tu już mija godzina .Spacer z psem mnie rozbraja,zapominam wtedy o problemach  w głowie mam tylko to co widzę dookoła.A jesień w parku bywa bardzo piękna.Nigdy nie myślałam że w Warszawie może mnie coś urzec a jednak.Bardzo polubiłam Park Saski do którego mam  parę kroków.Ciesze się że mam gdzie wyjść z psem,bo zapewne wiele psów w Warszawie nie może cieszyć się spacerami  z Państwem po zielonej trawce.Codziennie wychodzą albo na maleńkie trawniczki przed blokiem albo załatwiają się na betonie,żal mi ich.Miniek bardzo lubi nasze wyjścia,brakuje mu ich gdy np.pogoda nie dopisuje i nie może sobie pobiegać.Jak juz wspomniałam,jesień w tym parku jest bardzo kolorowa,nic tylko podziwiać.Wszędzie jest pełno drzew o różnych barwach a widok deszczu liści spadających  na wietrze jest po prostu piękny.Porobiłam troszkę zdjęć ale ten mój aparat jakoś nie umie oddać piękna tego co chciałam pokazać.Narazie jednak  nic więcej zaoferować nie mogę więc podziwiajcie to co napstrykałam  :P

 Bardzo podoba mi sie ten krzaczek ,jest sliczny :))
A tutaj "Flip i Flap" czyli jeden długi i chudy a drugi krótki i zbity :D czyli dwa rozrabiaki w swoim żywiole.Mops "Baron" kontra jamnik "minio"
Spotkaliśmy tez jednego jamnika:)) jakoś mało tych jamników w tym parku buuu...
 
 
Trochę mnie z moim chłopaczkiem :))
 



niedziela, 30 października 2011

Nie mogłam się dziś powstrzymać i zabrałam Minia do parku na spacerek.Wiem że miałam odczekać jeszcze parę dni od szaleństw,ale Gluś jest dziś jakiś nie w humorze więc chciałam mu go poprawić.Temperatura była znacznie lepsza niż ostatnio więc czemu nie skorzystać.....Minio odrazu spotkał na polance swoich kolegów, z daleka ich poznał a zwłaszcza słodkiego Rudolfa.-Baset. Był tez Ares -Cocer Spaniel nie zdąrzyłam go sfotografować.Potem doszli następni koledzy Luksor -Owczarek Collie i nowa znajoma Bronka-Posokowiec Bawarski.Cała gromadka radośnie z sobą gawędziła i dokazywała.Miniek był  pełen szczęścia ,brykał w około każdego psiaka ,zaczepiając do zabawy. Dobrze że większość psów które znamy jest łagodnych i koleżeńskich:))

sobota, 29 października 2011

Mój Glusiek chyba już jest zdrowy,chyba bo nigdy nic nie wiadomo.Ciągle chodzimy na krótkie spacery i unikamy psów by Miniek nie nabrał ochoty odrazu do zabawy.Żal mi go troszkę bo nudzą mu się takie krótkie wypady,chętnie by pobrykał po swoim parku.Poczekam do przyszłego tygodnia i zobaczymy,jeśli choroba nie wróci zaczniemy  znowu swoje dłuższe spacerki.:))

środa, 26 października 2011

Minio czuje się dziś dobrze,zero kaszlu,bryka jak nakręcony:)Oby choroba nie wróciła bo ukatrupię tego weterynarza co oskubał mnie do cna :/ Dziś znów musiałam zapłacić kolejne 22 zł za sam zastrzyk o__O  masakra.No ale dość już o weterynarzach bez powołania,lepiej cieszyć się tym że  Gluś zdrowieje.Wiem że posiadanie zwierzaka kosztuje,ale żeby taki lekarz wzbogacał się na chorych istotkach ,okropne.Jak dla mnie to te ich pożal się Boże  usługi są znacznie za drogie.Miniek stara się przedłużać swoje spacery jak tylko może,pokręci się tu i tam  ,czasami próbuje swoich sił biorąc mnie na popiskiwanie.Chciałby dłużej pochodzić ale nie może,na razie musimy uważać by  się znów nie zaziębić.Próbuje go nawet owijać w szalik,ale ten cwaniaczek, jak tylko wyjdzie na dwór zaczyna się obcierać o wszystko próbując je ściągnąć.Ubranko jednak trzeba kupić bo wieje jak ch....a

wtorek, 25 października 2011

Minio wczoraj do końca dnia nie zakaszlał ani razu:) ucieszyłam się jak dziecko :))Dziś byliśmy na drugim zastrzyku u weta,jeszcze tylko jutro ostatni i zobaczymy co z tego będzie.Mam nadzieje że to pomoże bo jeśli nie.....to nie będzie tak zabawnie.Wczoraj zapłaciłam za wszystko 90 zł dziś  doktor zażyczył sobie 22 zł za zrobienie zastrzyku.Ja mu mówię że przecież wczoraj mąż już zapłacił za leki,a ten mi na to "Tak ale to było za kapsułki" czyli że co,zapłaciłam za zastrzyki których nie dostałam do ręki i jeszcze teraz muszę płacić za zrobienie zastrzyku moimi lekami??Bo przecież są moje skoro za nie zapłaciłam,czyż nie?! Wkurzyłam się na maksa.Mówię mu że nie mam teraz przy sobie pieniędzy bo myślałam że wszystko jest zapłacone. a lekarz na to"dobrze to może być jutro,spokojnie" Spokojnie?? Jakie ku.....a spokojnie Ja już wczoraj wydałam swoje pieniądze ostatnie na Minia a ten chce jeszcze,niby skąd mam wziąć?Nie wiem ,muszę to teraz wszystko prze kalkulować,muszę mieć  za co przecież żyć.Czemu Oni sobie biorą za zrobienie zastrzyku aż 22 zł za co? Za strzykawkę i igłę? No nie mogę ale jestem złaaa.Psa na pewno na zmarnowanie nie zostawię,jak będę musiała to będę jadła chleb z wodą na razie ,ale na pewno poszukam innego weta,znowu.:((Minio teraz zasnął po zastrzyku,od czasu do czasu coś tam sobie pomrukuje jak dziecko w śnie:)Pewnie śni mu się Pan weterynarz....

poniedziałek, 24 października 2011

Mojemu Glusiowi pogorszyło się przez ten weekend,z początku te jego chrząkanie było lekkie jakby coś chciał wykrztusić .W sobotę jednak objawy się nasiliły,kaszel się nasilił,a w niedzielę było już coraz gorzej.Kaszel był tak głośny jak u człowieka który ma zapalenie płuc.Nie mogłam tego słuchać,zresztą Darek też.Postanowiliśmy że trzeba iść z nim do weta nie ma innej opcji.Mimo iż z kasą u Nas krucho to nie mogliśmy pozwolić by psina cierpiała.Ja nie mogłam wziąć dnia wolnego od pracy,więc Darcio poszedł z nim sam ,a Ja w tym czasie umierałam z nie cierpliwości.Wszystko napisałem Darciowi na kartce by niczego nie zapomniał powiedzieć  lekarzowi.Ja podejrzewałam kaszel kennelowy.Gdy  już Gluś był po wizycie u lekarza  wyszło na to że jest przeziębiony.Ma powiększone migdałki,gorączkuje no i ten kaszel ,katar i wykrztuszanie flegmy.Mam nadzieję że lekarz się nie pomylił w swojej diagnozie.Na razie nie dostał antybiotyku.Wet podał mu zastrzyk z Aspiryny i na dwa kolejne trzeba z nim przychodzić.Do tego dostał syrop"Herbapect" i tabletki podnoszące odporność "ImmunoDol". Wizyta u weta kosztowała Nas 90 zł,ale cóż zrobić,trzeba Naszego Glusia leczyć.Minio dziś często śpi i długo,widocznie ta Aspiryna działa bo  odkąd wróciłam z pracy nie słyszałam tego okropnego chrząkania.Apetyt ma średni,cieszę się że zjadł przynajmniej ten jeden posiłek .Potem dostał tabletkę i syropek.Z podawaniem syropu nie ma tak łatwo,myślałam że go zliże z łyżeczki bo przecież"Herbapect" nie jest gorzki .Jednak Miniowi nie zasmakował i  trzeba było kombinować.Połowa łyżeczki wylądowała na moich spodniach.....ale z czasem udało się .Teraz trzymam kciuki by wszystko było dobrze i się nie pogarszało.Długie spacery idą w zapomnienie do  wiosny,pozostaje nam krótko i zwięźle załatwiać sprawy.Poza tym nie będę mogła mu pozwalać na zabawę z jego ulubioną koleżanką Stefi bo wydaje mi się że to właśnie Ona jest głównym zarażającym bakcylem.Nie wiem jak Glusiek to zniesie......będzie musiała wystarczać mu Lusia :))