Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

sobota, 30 kwietnia 2011

Nasze pierwsze spotkanie....

Minia wypatrzyłam z ogłoszenia internetowego,do dziś myślę że to było przeznaczenie :) Wtedy jednak szukałam Yorka bądź Shi-tzu,Pomyślałam ,że może czas na małą odmianę,może pora na inną rasę niż jamnik.W głębi serca jednak marzyłam o jamniku ale wydawało mi się ,że mój mąż nie jest zbyt przekonany do posiadania takiej paróweczki.Jednak gdy zobaczyłam te ogłoszenie,moje serducho zabiło mocniej i  widok  tych małych jamniczych mordek  nie dawał mi spokoju.Podsuwałam  skopiowane zdjęcia z ogłoszenia mężowi by domyślił się o co mi chodzi :p .... poskutkowało.Wiem ,że z początku Ja bardziej byłam przekonana do posiadania jamnika niż On ale gdy już go nabyliśmy to  widziałam ,że pokochał go całym serduchem -co mnie oczywiście cieszyło :))  Po krótce więc opiszę jak Miniek znalazł się u Nas w domku :) Po odbiór maluszka umówiliśmy się  29 Kwietnia  na godzinę 19-tą w piątek na Warszawskiej Ochocie,byłam tak podniecona że chciałam tam być jak najszybciej się da.Musiałam jednak czekać aż mąż wróci z pracy bo sama bym chyba zamotała się w tej miejskiej komunikacji i pobłądziła.Gdy już dojechaliśmy na miejsce i otworzyły się drzwi do mieszkania Pani Marty (właścicielki jamniczków)   przywitały Nas radośnie biegające maluchy i ich mama :D Jakiż to był rozkoszny widok,małe okruszki hasały w te i we wte,aż oczy nie nadarzały patrzeć. Ja to już byłam tak skołowana tym widokiem ,że nie wiedziałam po którego pieska przyjechaliśmy .Pani Marta powiedziała .że choć mieliśmy określonego pieska już za rezerwowanego to można sobie wybrać z pośród całej gromadki  jakiego chcemy . Patrzałam i patrzałam i oczu nacieszyć nie mogłam,a podjęcie decyzji było dla mnie tak trudne że zdałam się na męża.Najchętniej bym wszystkie zabrała z sobą i nigdy nie oddała :D  Mąż wypatrzył swojego ulubieńca i czym prędzej  wziął na ręce by  go nie stracić z oczu :)Tak więc Minio stał się naszym członkiem  rodzinny :P Szkoda mi  było  maluszka ,że musieliśmy go odrywać od rodzeństwa i mamy  teraz biedactwo będzie musiał się uporać z tęsknotą.Owinęliśmy go w kocyk i czym prędzej wracaliśmy do domu.Ludzie w autobusie uśmiechali się sympatycznie na jego widok,przecież takie cudo nie można  nie zauważyć.W domku szybko nam zasnął po takich wrażeniach nie było to dziwne .Czasami tylko pomrukiwał ,ale jak na pierwszą noc u Nas był bardzo grzeczny :)Wstawałam do niego co 2 godziny nawet o drugiej w nocy  ,gdy ledwo widziałam na oczy to wstawałam go  nakarmić , ukochać i się z nim pobawić,nie mogłam zostawić maluszka samego siedzącego na dywanie.Tak to właśnie było :) Żałuję jednak jednego,tego że nie wzięłam aparatu fotograficznego jak po Minia jechaliśmy.Jakoś nie przyszło mi to do głowy,wrażenia wzięły górę i dobrze że nie zapomniałam głowy w domu :)

Nie mam pojęcia który z nich to mój Minio ale wszystkie były przesłodkie :)

Ten czarnuszek to niby istny szatan,jednak i Nasz Minio nie jest od niego gorszy :p Psoci i dokazuje.
                        Karmienie z mamcią,starsza siostra bacznie obserwuje :)
            Spanko z starszą siostrą...
                              Słodkie chwile z mamcią...
 
Moja mamusia.........czyż nie jest śliczna:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz