Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

sobota, 29 września 2012


Rano zabawa z Emi i Czesią,po południu dwa krótkie spacerki na pobliski trawnik a pod wieczór znów spotkanie z babami :)) Miniek więc miał owocny dzień,wybiegał się ,wyszalał jak na faceta przystało ;p 

czwartek, 27 września 2012


Miły i słoneczny dzień :) Miniek spędził go jak zwykle hasając tu i tam w parku.Spotkał się z Czesią  gdzie uskuteczniał swoje zaloty :)) To na tyle.......... ;p

środa, 26 września 2012



Ooo rany jakiż dziś był piękny dzień aż nie mogłam uwierzyć :D Miniek był cały w niebo wzięty że słoneczko znów wyszło zza chmur.Po pracy więc nie omieszkałam wyjść z nim do parku,troszkę sobie pochodziliśmy ale nie długo, z jakąś godzinkę tylko bo potem przecież czeka nas spotkanie z Czesią.Miniowski więc posiedział na polance,poobgryzał patyczki  i powygrzewał swoje jamnicze kosteczki :) było mu błogo :)) Nie bardzo chciał wracać do domu ale jakoś go przekonałam ;p

Wieczorny spacer był bardzo udany,psiaki tak się wybawiły że Miniek jak wrócił do domku to zasnął z Lusią w pięć minut.Czesia i Emi dały mu niezły wycisk a i On nie pozostawał dłużny.Szalały i szalały jak wariaty,nie wiem skąd tyle mieli energii.Czesia jak zwykle podgryzała Minia za ogon co mu się zaczyna bardzo nie podobać ;p Po długiej nieobecności pojawiła się też Pani od Lajli (labradorki) .Była z pieskiem  więc Nasze szkraby od razu do niego podbiegły,pewnie myślały że to Lajla.Zresztą każda z Nas tak myślała.....niestety to nie była Lajla bo to był chłopak.Pani ogłosiła Nam smutną wiadomość,Lajla nie żyje.Normalnie nie mogłam uwierzyć co Ona gada,jak to nie żyje?Jakbym dostała obuchem w łeb.Wszystkie stałyśmy zaskoczone.Lajla strasznie się !rozchorowała,najpierw miała jakąś niby infekcję gardła a potem coś z nerkami.Strasznie schudła,traciła sierść ,przestała jeść pić i w drodze do weterynarza zeszła z tego świata.Biedna psina miała dopiero 10 miesięcy,była pocieszną sunią.Bardzo łagodną i delikatną w zabawie z naszymi karzełkami :( Nie mogę uwierzyć w tę wiadomość.Jak wspomniałam wyżej Pani przyszła z jakimś psem.To był Lucky,całkiem podobny do labradora ale jednak z małymi odstępstwami.Ponoć jest mieszanką labradora i owczarka podhalańskiego.Ma dopiero 5 miesięcy a już jest większy od biednej Lajli gdy ją ostatnio widzieliśmy.Jest śliczny,ma delikatną sierść i widać że jest z niego jeszcze dzieciak.Ta psina to znajdka,córka od tej Pani znalazła go jak był przywiązany do drzewa?Nie pamiętam już dokładnie z powodu natłoku wiadomości.Był wychudzony i bał się wszystkiego.Przez całe lato dochodził do siebie,więc nie pojawiał się w parku,poza tym musiał mieć wszystkie szczepienia zrobione co też trwało.Dziwne są koleje losu,jeden pies umiera i robi miejsce w domu  dla tego drugiego któremu jest on potrzebny.Oby tylko Lucki był tak samo łagodny dla tych maluszków jak Lajla :(
                            Małą Lajla <3

wtorek, 25 września 2012

poniedziałek, 24 września 2012


Nie wiem jak Ja to zrobiłam ale wstałam po godzinie 6-ej i wyszłam z młodym do parku licząc na to że spotkamy Czesię.Poranna aura nie była zbyt przyjemna,zimno i wilgotno,pewnie temperatura nie była zbyt wysoka nocą.Niestety Czesi nie było choć puściłam Eli strzałkę że jesteśmy.Trudno,parówka pobiegała sobie trochę z Fado którego spotkaliśmy w trakcie spaceru.Miniowski uwielbia za nim ganiać,Fado jednak nie miał już za wiele sił .Miniek oszczekiwał go dla zachęty ale nic z tego.Na początek dnia wystarczy tego dobrego,później będzie lepiej :)



Miniowski przyszedł dziś po Panią do pracy.Moje słonko wycmokało mnie  z radości jak mnie zobaczyło.Słodziak jeden :)Mogliśmy więc z pracy iść przez park i spędzić tam trochę czasu.Minutek korzystał z wolności i obgryzał swoje patyczki.Pańcia szakala dla niego kasztanów,co było nie lada sztuką bo ich jakoś mało.Gdy jednak znalazłam parę okazów Miniek był prze szczęśliwy,biegał za nimi jak kociak za kawałkiem nici.Nie obyło się też od podrzerania tych kasztanów co nie jest chyba najlepszym pomysłem.Po godzinie wróciliśmy do domu na odpoczynek:)

Nie dawno wróciłam z wieczornego spacerku gdzie Miniek szalał z Czesią.Emi i Deisy nie było więc bez przeszkody mogli się sobą nacieszyć.Mieli sporo energii co mnie dziwiło bo przecież Miniek niedawno  wybiegał się za kasztanami.Czesia gdy tylko Miniek przestawał biegać zaczepiała go pogryzając go za ogonek.Ciemno już było więc chodziłyśmy tylko w te miejsca gdzie coś jeszcze widać.Jak te nasze jamniki się rozszaleją to potrafią zapomnieć o Bożym świecie,trzeba mieć oczy do dokoła głowy przy nich i wypatrywać zagrożeń typu np.Owczarków niemieckich :))Choć to wieczór to już nie było tak strasznie zimno jak w ciągu dnia,można powiedzieć że było całkiem przyjemnie.Nie mniej jednak ,chcemy więcej słoneczka,jeszcze więcej !

niedziela, 23 września 2012


Dziś słonecznie ale strasznie wietrznie,co powoduje że człowiekowi robi się jeszcze zimniej.Miniek budził mnie o 6 rano,nie dałam jednak tak szybko zwlec się z łóżka bo i tak by psina o tej porze nikogo nie zastała na podwórku.Miniek już taki jest że gdy zobaczy wschód słońca to buzi wszystkich jak kogut ;p Widząc moją niechęć do wstania położył się jeszcze i zasnął.O 7-ej to już sama wstałam bo umówiłam się z Elą że rano się psy pobawią.Wstaliśmy i poszliśmy na to zimno.Czesia się zjawiła i była zabawa.Później pojawiła się Emi i było jeszcze lepiej.Była też Pani z Deisy ale sunia dostała cieczki wczoraj cieczkę więc nie mogła dołączyć do towarzystwa.Psiuńki mimo wczesnej pory bawiły się jak dzieciaki.Czesia dziś okropnie dokuczała Miniowi podgryzając go za ogon aby biegał.Czasami boję się aby nie złapała go tymi zębami za jego klejnoty bo wtedy nie będzie tak wesoło.Czesia jak się rozszaleje to jest nie do poznania,wychodzi z niej diablica.Jamniki jednak potrafią  miarkować swoje podgryzania ,ich zabawa nie jest agresywna.Szukałyśmy jak najlepszego miejsca aby psy nie bawiły się w cieniu bo tam zimno i wietrznie.Najlepszy więc był Plac Piłsudskiego  gdzie jest otwarta przestrzeń.Po  półtorej godzinnej zabawie psy już miały dość,widać było po nich zmęczenie więc udaliśmy się do domków.








A w domu zamiast odpoczywać ......łobuzowałem ;p



Po południu znów wyszliśmy do parku aby skorzystać z słonka.Zimno było ale na razie nie ma co marudzić.Miniek bardzo chętnie biegał za kasztanami które razem zbieraliśmy na tym terenie zamkniętym.Pełno tam kasztanów,aż żal patrzeć jak się tam marnują,dzieci ich wyzbierać nie mogą bo wszystko zagrodzone,choć jak się to mówi"Dla chcącego nic trudnego".Miniek był  zachwycony taką ilością kasztanów i nie mógł się zdecydować którego ma zamęczyć pierwszego :)) Co rusz domagał się abym mu rzucała nowego,biedak biegał więc w tę i we w tę ze sto razy aż do znudzenia ;p Pies miał ubaw na maksa i Ja również ale z niego :D wyglądał tak słodko :))
Oooo rany ile kasztanów :)
 Którego tu pierwszego pomęczyć?
 Musze pilnowac by nikt mi ich nie zabrał...

 Lubię biegać z kasztanami :D
                Fajne no nie?
                          Teraz wezmę tego....







Jak się  stąd wydostać?

                 Ja chcę do mamy...
                   Może tędy się da?
                         Oooo już prawie...
 Jeszcze trochę potrenuję te czołganie.......będę jak Szarik:)