Taki zastałam widok po powrocie z pracy do domu:)Biedna Lusia , znów leżała z flakami na wierzchu i ledwo dychała.Już tyle razy biedaczkę brałam na ostry dyżur, że niebawem nie będę miała miejsca gdzie zszywać.Miniek pewnie nie przeżyje rozstania z swoja lubą ,więc mówię mu że jeśli tak będzie ją traktował nadal to Lusia odejdzie do innego domku :D Myślicie ,że to gadanie działa?? Pewnie nie,bo jak to u jamników bywa jednym uchem wchodzi a drugim wychodzi :))) Cóż mogłam zrobić,pozbierałam wnętrzności i powkładałam do środka ,znów reanimacja i zszywanie:)Chyba będę musiała szukać Miniowi następnej narzeczonej :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz