Ostatnio nic się ciekawego nie działo,mimo że miałam urlop to pogoda nie dopisywała,niestety.Spacery były więc krótkie bo komu by się chciało hasać po mokrej trawie.Komary też ciągle nam dokuczają w parku,muszę coś kupić do odstraszania ich dla Minia bo biedaczek często pada ich ofiarą.Potem chodzi mi w bąbelkach i się drapie.Mój łobuz przez ostatnie parę dni był marudny jak pogoda bo ciągle dokuczają mu zęby.Nawet niedawno jednego stracił,i to dość dużego bo go wypluł.Jak zwykle były kłopoty z apetytem,Pańcia wymyślała co najlepsze dla swojego "dzieciaka" by nie chodził głodny.Dziś jednak poszłam po kości cielęce za którymi Miniek przepada,udało mi się kupić bardzo ładne kości a raczej chrząstki z mięskiem.Miniek wsunął je z apetytem.Kupiłam mu też coś do zabicia czasu .Ucho cielęce jak zawsze,przełyki wołowe,które tak bajecznie pachną i penis wołowy do spróbowania,oczywiście dla Minia ;p Miniek pojadł sobie kości potem wsunął przełyk i podokuczał uszkowi :) Cały najedzony i happy poszedł spać:)
Moje zadowolone słoneczko :))
Mmmmmmmm...ale zapaszek...aż trudno się oprzeć :D
A to mój smyk w słoneczku...
Klapouch....
A tak poza tym to szukam wszędzie dla Minia jakiś fajnych szelek co nie będą mu się wrzynały w ciało i nie będą go swędziały.Nie chcę takich zwykłych szelek jak w każdym sklepie zoologicznym,szukam czegoś super.Znacznie szerszych i wygodniejszych.Ponoć jamnik nie może chodzić w szelkach ale już nie mam sił i sumienia by go ciągnąć za te karczycho gdy nie chce iść i robi mi osiołka :/Czasami to muszę stanąć i pomyśleć w spokoju "szpilki-motylki,szpilki-motylki"
by nie oszaleć z złości na tego diabła małego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz