Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 24 października 2011

Mojemu Glusiowi pogorszyło się przez ten weekend,z początku te jego chrząkanie było lekkie jakby coś chciał wykrztusić .W sobotę jednak objawy się nasiliły,kaszel się nasilił,a w niedzielę było już coraz gorzej.Kaszel był tak głośny jak u człowieka który ma zapalenie płuc.Nie mogłam tego słuchać,zresztą Darek też.Postanowiliśmy że trzeba iść z nim do weta nie ma innej opcji.Mimo iż z kasą u Nas krucho to nie mogliśmy pozwolić by psina cierpiała.Ja nie mogłam wziąć dnia wolnego od pracy,więc Darcio poszedł z nim sam ,a Ja w tym czasie umierałam z nie cierpliwości.Wszystko napisałem Darciowi na kartce by niczego nie zapomniał powiedzieć  lekarzowi.Ja podejrzewałam kaszel kennelowy.Gdy  już Gluś był po wizycie u lekarza  wyszło na to że jest przeziębiony.Ma powiększone migdałki,gorączkuje no i ten kaszel ,katar i wykrztuszanie flegmy.Mam nadzieję że lekarz się nie pomylił w swojej diagnozie.Na razie nie dostał antybiotyku.Wet podał mu zastrzyk z Aspiryny i na dwa kolejne trzeba z nim przychodzić.Do tego dostał syrop"Herbapect" i tabletki podnoszące odporność "ImmunoDol". Wizyta u weta kosztowała Nas 90 zł,ale cóż zrobić,trzeba Naszego Glusia leczyć.Minio dziś często śpi i długo,widocznie ta Aspiryna działa bo  odkąd wróciłam z pracy nie słyszałam tego okropnego chrząkania.Apetyt ma średni,cieszę się że zjadł przynajmniej ten jeden posiłek .Potem dostał tabletkę i syropek.Z podawaniem syropu nie ma tak łatwo,myślałam że go zliże z łyżeczki bo przecież"Herbapect" nie jest gorzki .Jednak Miniowi nie zasmakował i  trzeba było kombinować.Połowa łyżeczki wylądowała na moich spodniach.....ale z czasem udało się .Teraz trzymam kciuki by wszystko było dobrze i się nie pogarszało.Długie spacery idą w zapomnienie do  wiosny,pozostaje nam krótko i zwięźle załatwiać sprawy.Poza tym nie będę mogła mu pozwalać na zabawę z jego ulubioną koleżanką Stefi bo wydaje mi się że to właśnie Ona jest głównym zarażającym bakcylem.Nie wiem jak Glusiek to zniesie......będzie musiała wystarczać mu Lusia :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz