Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

czwartek, 22 listopada 2012


Chłodno i cieplej już chyba nie będzie :( Minio miał dzień bez Czesi,bidulek cały  czas o niej pamięta.Wyczekuje każdego spaceru na którym może Ją spotkać.Byliśmy po pracy w parku,ale Czesi nie spotkaliśmy.W sumie to dobrze bo przecież psina by mi zwariowała jakby Ją zobaczyła a nie mogła do niej podejść.Wzięłam nie zastąpioną piłeczkę i poszliśmy na polankę.Parę razy mu porzucałam,po kilku minutach zauważyłam że idzie w Naszą stronę Pani z Lenką więc Miniową piłeczkę wolałam schować.Przyszła też dziewczyna z 4 miesięcznym szczeniakiem .Z początku myślałam że to jakiś kundelek ale okazało się że to jest rodowodowy psiunio typu Owczarek belgijski zmieszany z kundlem.Z tej mieszanki powstał jakiś Miniaturowy Owczarek,nazwę dziewczyna mówiła ale nie pamiętam bo była jakaś anglojęzyczna i dziwna ;p .Maluszek był słodki,cały czarny w rozmiarze Minia.Myślałam że Miniek nie będzie miał ochoty na harce z takim maluchem bo już jest przecież DOROSŁY :) ale o dziwo moja parówka bawiła się z nim świetnie.Miniek zachowywał się jak mały szczeniak,świrował na całego.Nawet Lenka się rozkręciła do zabawy i maluch miał się z kim bawić i ganiać.Miniek rzadko bawi się z samcami,częściej przebywa z suniami bo mniejsze jest ryzyko że psy zaczną się gryźć ale dziś Miniowi kolega chyba się spodobał.Dobrze że wyrośnie z niego miniaturowy Owczarek  :D moja parówka nie będzie musiała się go bać i może nadal będą się kumplować.

Jak już wczoraj pisałam na nocny spacer byłam umówiona z Panią Basią i Emi.Poszłam więc do parku tylko po to aby psina miała okazję odrobinę poszaleć.Czekałam na Panią Basię pół godziny i gdy już byłam bliska domu zauważyłam Ją jak idzie w naszą stronę.Prosiła abym się choć na parę minut wróciła do parku by psy sobie razem pochodziły.Cóż miałam zrobić,skoro już Miniek ją zauważył to mu teraz nie odmówię.Wróciłam się ale Miniek nie był za bardzo zainteresowany zabawą z Emi.Bardziej interesowały go ślady pozostawione na trawie przez sunie ,być może i Czesię.Bałam się też ,że mi gdzieś zwieje za jakąś suńką bo będzie myślał że to Czesia.Musiałam go ciągle pilnować aby się zbytnio nie oddalał bo miał takie zapędy.Emi zaczepiała Minia do zabawy ale ten zajęty był rozmyślaniem  o Czesi i tylko chwilami z nią podrygiwał na trawce.Była też Deisy ale ona kompletnie nie interesowała się psiakami.Miniek znalazł piłeczkę którą zgubiliśmy podczas spacerku na którym byłam po pracy.Zgubiliśmy ją na głównej alejce w parku i nie oczekiwałam że uda nam się ją odnaleźć.Prędzej bym powiedziała że znajdzie ją jakiś inny piesek i sobie weźmie niż to będziemy My :)) Miniek miał po prostu szczęście i dzięki znów tej piłeczce spacer był ciekawszy.Rzucałam ją psiakom aby choć za nią pobiegały. Deisy miała to w nosie ale Miniek i Emi z sobą rywalizowali.Psy przynajmniej pobiegały i się zmęczyły nie mogły narzekać na nudę :)

1 komentarz:

  1. Rozumiem te miłość do jamnika. Miałem takiego psa 15 lat. Nie był prawdziwym jamnikiem ale z wyglądu go przypominał.Niestety 16 maja 2014 r musiałem go uśpić. Nowotwór z przerzutami na płuca. Moja Psotka ledwo szła,słychać było charczenie i ciężko oddychała.Do weterynarza jechałem z nadzieją że będą ją leczyć.Niestety od lekarza usłyszałem wyrok śmierci - należy ją uśpić, pies się będzie męczyć. Nie wiem jak zdobyłem w sobie siły aby na to zezwolić, jednak pozwoliłem. Nie mogłem patrzeć na te ostatnie chwile życia mojego psa. Wyszedłem po pierwszym usypiającym zastrzyku, tego drugiego zastrzyka już nie widziałem.Po kilkunastu minutach które trwały dla mnie wieczność odebrałem swojego psa w kartoniku, załadowałem do samochodu którym bardzo moja psina lubiła ze mną jeździć i niestety długo spod budynku weterynarza nie mogłem ruszyć. To był członek rodziny. Pochowałem moją psinę w moim pięknym ogrodzie gdzie szumią jej nad głową liście drzew, gdzie ptaki śpiewają. Nie zapomnę tej ostatniej chwili gdy leżała w kartoniku jakby na chwilę zasnęła a na ryjku był uśmiech jakby dziękowała za całą dobroć jaką jej dawałem przez tyle lat. A w domu pustka. Brakuje mi kogoś kto poda kamasze, brakuje wychodzenia z psem na spacery które tak lubiła. Jeszcze rok 2014 dla mnie bardzo pechowy, po 29 latach pracy w jednym zakładzie w wieku 57 lat zostałem bez pracy. Mój pies odszedł w złym momencie tak jakby chciała mi ulżyć w kosztach utrzymania.No ale to zawsze był dobry pies.

    OdpowiedzUsuń