Zimno dziś,słoneczko jakoś nie ma ochoty Nas uraczyć swoją obecnością......szkoda.Nie pada więc przy najmniej tym się można pocieszyć.Miniek znów wybudził mnie o 7-ej rano,złośliwiec mały nie da mi pospać!Nie bardzo mi się chciało bo aura nie była zachęcająca do wyjścia na spacer ,cóż jednak począć jak się nie ma kim poratować.Miniek jak to Miniek miał mnóstwo energii do wszystkiego,najpierw poszliśmy na placyk ale na niebie zobaczyłam przejaśnienia więc przerzuciliśmy się na park.W parku jeszcze nie było tak głośno,jeszcze....bo na pewno się zacznie huk samochodów.Nie wzięłam piłeczki więc Miniowski męczył mnie patyczkiem.Oooo la Boga..chyba z milion razy mu go rzucałam,szarpałam się z nim i ganiałam w berka jak szalona ;p .Z upływem czasu było coraz milej bo Miniutek rozbawił się na całego.Tylko Pani trochę jeszcze zaspana ledwo co się ruszała bo marzyła o ciepłej kawie :D Miałam nadzieję że zjawi się Czesia i mnie uwolni od tego czepliwego pędraczka z patyczkiem .Nie było jej jednak,nie wiem czy już Ela wróciła czy może jutro.Na pewno gdy Czesia się zjawi będzie nie lada powitanie  o ile Czesia nie dostała w tym czasie  cieczki.Był Paco (Shi-tzu) ale że Paco nie jest zbyt ruchliwy to Miniek nie pała do niego wielką sympatią bo nie ma z niego żadnego pożytku :)) Paco woli dumać i obwąchiwać wszystko do o koła.Spędziłam z nim prawie dwie godziny na zabawie,pewnie mogłabym spędzić kolejne dwie bo co tam dla Minia.Trzeba jednak było wracać coś zjeść i napić się czegoś ciepłego,ileż można tak biegać o pustym żołądku ;p Zobaczymy jak potoczy się dalszy ciąg dnia to może coś skrobnę:))