Witam serdecznie

Jest to blog poświęcony mojemu psiakowi jamnikowi którego kocham ponad wszystko !Są tu zapiski z jego jamniczego życia i zdjęcia które udało mi się zrobić mimo niechęci fotografowanego obiektu :) Mam nadzieję ,że blog się spodoba i miło by było gdyby od czasu do czasu koś pozostawił tu po sobie swój komentarz a nie znikał jak kamfora ;p No ale nie będę marudzić,miłego zwiedzania po Miowym życiu .Pozdrawiam serdecznie

sobota, 24 marca 2012


Ta sobota nie była taka ciepła jaką sobie wyobrażałam.Ciągle wiał chłodny wiatr mimo iż słoneczko świeciło cały dzień.Mam jednak nadzieję że z upływem dni będzie coraz cieplej i cieplej:)Minio zerwał mnie znów o 6 rano,ten chłopak mnie wykończy.Ubrałam się więc i poszliśmy do parczku.Polanka jak zwykle była nasza,Minio uwielbia ganiać za piłeczką i gdy nie ma wokoło nikogo ładnie aportuje.Jak tylko się ktoś pojawi to od razu się dekoncentruje i zapomina co miał zrobić.Oczywiście przybiega radośnie do mnie po nagrodę ale bez piłeczki.Najbardziej denerwuje mnie to ,że o tej porze do parku wychodzą ludzie z tymi swoimi wielkimi psami,zwłaszcza z owczarkami.Myślą że cały park należy wtedy do nich i psy latają luzem.Miniowski nie lubi owczarków więc muszę mieć oczy dookoła  głowy.Gdy mam przy sobie piłeczkę mogę go nią za interesować i wtedy do psów nie podbiega,pilnuje swojej piłeczki by mu żaden jej nie wziął. :D  Poza tym Miniek rozgląda mi się ciągle za Fadem,biedulek wygląda go wszędzie.Wiem że bardzo go polubił,musi jednak umieć bawić się z panią a nie tylko z psem(jestem zazdrosna ) :p Aaaa..zapomniałabym.Spotkaliśmy też Milkę i Gucia -rozbójnika.Była też ta czarna Lola i jej szary  towarzysz-nie wiem jak ma na imię.Lola ma cieczkę więc Gucio i Minio zwariowali.Tylko Milka miała głowę na karku.Gucio tak się rozpędził w tych zalotach że aż naskoczył znów na Minia.To była chwila,trochę na siebie powarczeli,po siłowali się,Miniek raz zapisnął i koniec walki.Nie było to groźne,ale Gucio jest od parówki silniejszy.Okazało się ,że Gucio jest po niedawnej kastracji i że teraz tylko czekać na zmiany.Jak na razie hormony jeszcze buzują w jego organizmie dlatego to spięcie.Dziewczyna płaciła za Gucia 120 zł czyli jeszcze nie tak drogo.Pańcia Gucia czeka najbardziej na to  że Gucio straci te swoją agresję i dominacje w stosunku do innych psów.W sumie chyba każdy tutaj na to czeka bo Gucio jest znany z swojej zaborczości. Ja oczywiście nadal się zastanawiam nad tym zabiegiem i tak sobie myślę że jeśli się na niego zdecyduje to chyba będę musiała go zrobić w tajemnicy przed Dareckim.Darek ma do tego inne podejście niż Ja,nie podoba mu się ten pomysł.Od razu zaczyna mi ględzić o tym .że jego pies nie będzie jakimś eunuchem czy obojnakiem.Kurczeee przecież nie o to tu chodzi,nie wytną mu przecież....no wiecie tylko jajka ;p nadal będzie facetem tylko bez kulek ;p;p Dlatego o zabiegu z nim nie ma co rozmawiać.....ehh.....faceci.



 



Skoro pogoda była jeszcze w miarę ładna to wybrałam się pod wieczór,tzn.tak o 16-ej do parku.Scenariusz jak zawsze,piłeczka,patyczki,sznureczek,zwiedzanie okolicy.Dotarliśmy na polankę i tam Minio znalazł towarzysza do zabawy.Widać było .że to młody psiak bo miał szczeniackie zagrywki.Mimo iż był większy to pozwoliłam im na zabawę.Psina była jednak nieco nieostrożna i niedelikatna więc musiałam ją lekko opanowywać żeby Miniowi nie zrobiła krzywdy.Dziwiło mnie jednak to .że gdy udzielałam jej reprymendy nikt się tym nie interesował.Przecież właściciel nie lubi gdy się jego psu coś nakazuje bądź odpycha.No nic, psy bawiły się dalej a Ja robiłam za anioła stróża.Widziałam że Minio z czasem już ma dość tych szaleństw więc chciałam już iść ale patrzę że nikogo na ławkach nie ma.Ludzie co siedzieli znikli a Ja zostałam z Miniem i tym psem na polance sama."Co jest?"myślę.Gdzie właściciel???Wystraszyłam się że psina będzie się teraz błąkać sama,jeszcze się jej coś złego przytrafi.Na szczęście miała na obroży adresatkę a w niej adres.Posiadać adresatkę to jeszcze nic nie znaczy,czasami psy nie maja z niej żadnej informacji.Ona miała,adres ,telefon i imię psa.Była to Zosia a adres to Senatorska 40 czyli dość blisko parku..Zadzwonić nie mogłam bo moja bateria jak zwykle mnie zawiodła.Wzięłam więc ją na smycz od Minia i poszliśmy pod podany adres.Modliłam się tylko aby Minio mi gdzieś nie zwiał bo szedł luzem.Niestety pod tym adresem nikt nie odbierał domofonu.dzwoniłam i dzwoniłam.Zrobiło się już lekko ciemno ,postanowiłam zawołać Dara który został w domku.Gdy Daro się pojawił to ulżyło mi ,że nie będę z tym sama.Dzwoniliśmy z jego komórki pod telefon właściciela ale nikt nie odbierał.Pozostało nam nagranie wiadomości i czekanie aż się ktoś odezwie.Robiło się coraz ciemniej i zimniej,więc zaprowadziliśmy Minia do domku by nie marzł a z psina poszliśmy znowu pod podany adres.Ciągle nikt nie odbierał domofonu,już myśleliśmy że nie ma takiego mieszkania tam więc kręciliśmy się dookoła budynku czy aby nie ma jakiegoś osobnego wejścia.Wejścia były dwa ale to mieszkanie musiało być w tym jednym budynku,tyle się dowiedzieliśmy.Czekaliśmy prawie godzinę z nią gdy nagle podchodzi jakaś babka i woła Zosia.Z początku myślałam, że to jakaś sąsiadka co zna psa ale okazało się że to właścicielka.Pies nie okazał zbytniej radości na widok tej właścicielki.Dopiero wróciła z pracy ,syn jednak dzwonił do niej z informacja że pies zaginął ojcu w parku.Mąż ponoć go szuka i znaleźć nie może..Ulżyło mi że w końcu pies trafił do domu.Już pal licho ten stracony  czas,ważne że pies był na swoim a nie w schronisku bo przecież mógł tak skończyć.Pani nam miło podziękowała i wróciliśmy do domu z czystym sumieniem.Szkoda że nie zrobiłam żadnego zdjęcia ale wtedy jakoś o tym nie myślałam.Wiem jednak że znałam tego psa wcześniej bo kiedyś Miniek się z nią bawił jak  była jeszcze mniejszym szczeniakiem.Byłam pewna że to ten pies i że na pewno tu mieszka.Psina była naprawdę ładna,taka podobna do Border Collie tylko cały czarny.Strasznie jednak nie posłuszna,nie reagowała na nic,ani na imię ani na komendy a na smyczy to już w ogóle chodzić nie umiała.Nie wiem  jak można tak zaniedbać psa w wychowaniu.Jak widać...można.Minio był lekko zawiedziony ,że nie wróciliśmy z koleżanką do domku bo miałby z kim się bawić:))

To są te zdjęcia co zrobiłam kiedyś jak Minio był jeszcze szczeniakiem.Jest tu właśnie z ową Zosią o wiele mniejsza niż dziś .Jest teraz tez bujniej owłosiona:))




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz